sobota, 30 lipca 2016

Lottness

Hej!
Już połowa wakacji za nami, a ja dopiero może z 5 razy grałam w simsy :( Muszę to nadrobić, a jak! A jak u Was? Wszystko gra?
 Dzisiaj rodzinka Lottness :p





-Wstawajcie! - chciałam jak najszybciej wykraść się z domu. Przecież niedługo skończy się noc!


-Pearl, nie ociągaj się! - pospieszałam koleżankę.


-Tylko pójdę do kibelka, okey? - Raphael pobiegł do łazienki.


-No, dzisiaj zostaniemy bohaterami! - oświadczyłam z uśmiechem.




Po niecałych pięciu minutach wszyscy byliśmy już na dworze.





-Ej, ale tak właściwie gdzie mamy iść? - zastanawiał się Raphael - Przecież sama policja go nie odnalazła. Skąd mamy wiedzieć gdzie mieszka?


 -Popytamy się miejscowych. Może coś będą wiedzieć - odpowiedziałam, choć sama nie do końca w to wierzyłam.


Ale czy ważne było, że go znajdziemy? E tam! Ważne, że mamy jakąś fajną przygodę i to w nocy! Dosłownie! Będzie co opowiadać!

 I tak jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Ja z Raphaelem poszłam do pierwszego domu, a Pearl do drugiego.



 Z każdym kolejnym domem traciłam chęci i nadzieje, że zostaniemy bohaterami. Prędzej uwierzyłabym, że jutro w gazetach pokażą, jak to w nocy trójka dzieci obudziła połowę okolicy.


Mama będzie wściekła!


-Dobra, ostatni dom i wracamy - oznajmiłam stanowczo i ruszyłam po zaśnieżonych schodach.



-Dzień dobry! Wie pani może gdzie znajdziemy tego... um... porywacza dzieci? - spytałam poddenerwowana.


-Upadłaś na głowę dziewczynko czy co? Żegnam! - kobieta odwróciła się na pięcie i odeszła bez słowa.
Kolejne niepowodzenie, a w domu pewnie już czekała na mnie nieźle wkurzona mama...



Jakiś czas później....


-Mamuś, to się więcej nie powtórzy! - próbowałam ją jakoś ugłaskać.


-Jakoś nie chce mi się w to wierzyć... Co robiłaś tak późno na dworze? Dobrze wiesz, że teraz jest tam niebezpiecznie!


-Dobrze, dobrze, nie tłumacz się. Mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie. Szukam dla ciebie sukienki na ślub. Pomożesz mi?


-Ta jest ładna, zobacz. A może ta?



Przez te wszystkie poszukiwania na śmierć zapomniałam o ślubie mamy! Jak mogłam być taka głupia!


Widać, że ubrania wyschły na mrozie, co? Babcia jednak miała rację :p


 Opalanie na mrozie zawsze spoko :D



 Po długim oczekiwaniu w końcu nadszedł ten dzień. Ślub mamy!


Goście powoli napływali w wyznaczone miejsce.


Przyszła nawet ta kobieta, co myślała, że na głowę upadłam! Jaka siara!






 No, chyba ceremonię czas zacząć!







Mama i tata wymienili się obrączkami, wypowiadając przy tym słowa przysięgi małżeńskiej.



Razem wyglądali tak pięknie! Ciekawe czy i mnie spotka kiedyś taka miłość...





 Od razu mówię, że to ja rzucałam najwięcej ryżu!


I oczywiście na koniec pocałuneczek! Może lepiej odwrócić wzrok?






 Goście wpatrywali się w nich jak zaklęci. Czyżby i oni zapragnęli być na ich miejscu?


 -O matko, Nate, nawet nie wiesz, jak ja Cię kocham!


 -Oj, nie przesadzaj, ja bardziej, rzecz jasna.



 No i czas na dawanie prezentów. Oczywiście babcia pierwsza!


Później para młoda poszła popuszczać bańki. Normalnie jak dzieci!





Niestety babcia powiedziała, że ja na razie nie mogę z tego skorzystać. Ale ileż można czekać?




Później babcia postanowiła zapanować nad sytuacją.

-Drinki się szykują!



No a jak, to babci żywioł!


No ej, o co tej kobiecie chodzi? Nawet w spokoju nie dała mi się pobawić!


 -No, mamo, który to już drink? Strzelam, że czwarty.


-Oj, synek. Dopiero piąty. Jak zabawa to zabawa, co nie?


-Mhm. Baw się dobrze.




-O, drinczek! - czyżby i te bańki miały alkohol?


 -Proszę, kochanie.



 A gdy się rozpadało zaczęli tańczyć. Chyba ta noc się nigdy nie skończy...




 Trochę wolnego, trochę szybkiego.



Chyba nie dla mnie te widoki!


Po jedzeniu poszłam także potańczyć. Spróbować nie zaszkodzi, co nie?







 I tak oto kończę posta. Papa! :3