piątek, 1 kwietnia 2016

Las pełen tajemnic - część 1


Hej!
Przepraszam za moją długą nieobecność, ale... No właśnie, tym razem w grę wchodził brak pomysłu na nową historię. Grałam niby w rodzinkę Midletton czy Lanę, ale tam też nudy i nic wykombinować nie mogłam. No więc musiałam dłużej pomyśleć i w końcu przychodzę do Was z kompletnie inną niż dotychczas historią :D Mam nadzieję, że Was zaciekawi i zostawicie komentarz <3





Las kryje w sobie wiele tajemnic. Z pozoru wydają nam się odległe, nie dotyczące naszej osoby. Ale jeśli przyjrzymy się, spróbujemy zrozumieć... Wszystko nabiera wtedy innego znaczenia.



Wszystko zaczęło się tak niewinnie. Wybiegłam z domu, po tym gdy nakryłam narzeczonego na zdradzie.


No i gdzie miałam iść? Pobiegłam do lasu.


Głupie, co nie? Ale niestety prawdziwe....



I tak stałam pośród drzew i nie wiedziałam, co dalej. No bo co ma robić dziewczyna zdradzona przez ukochanego?


Czułam jakbym zaczynała coś nowego. Właśnie tutaj, na skraju lasu.




Zagłębiłam się w tajemnice. Ot tak, po prostu.


Po chwili usłyszałam szmer. Cichuteńki, ale jednak wyczuwalny.


-Halo, jest tu ktoś? - spytałam, ale odpowiedziała mi cisza.



Nagle zza drzew wyłonił się pies.




Nie bałam się. Wręcz przeciwnie, próbowałam znaleźć z nim kontakt.



Czułam, że pies się zbliża. Miałam jedynie nadzieję, że nie ma wścieklizny.



Uśmiechnęłam się mimowolnie. Może znalazłam swojego kompana?




Gdy zaczęło się nieco ściemniać postanowiłam rozpalić ognisko.


Noszenie drewna jednak nie jest moją specjalnością :D


 Gdy tylko ognisko było gotowe mogłam się do woli przy nim ogrzewać.


Bose nogi na pewno nie ułatwiały sprawy :D


Pies pozostał przy mnie i dziękowałam mu za to niezmiernie, bo sama w lesie... Oj bałabym się..!


Postanowiłam, że nazwę go Neil.


Niedaleko było piękne jezioro. Udałam się tam też i oczywiście wzięłam zimną kąpiel.


 Jednak gdy wracałam do ogniska czułam, że ktoś się za mną skrada. I to na pewno nie mógł być pies!


 Odgłosy były jakby takie głośniejsze... Tak jak odgłosy buta.



Nie byłam pewna czy będę mogła spokojnie zasnąć, a mowa o powrocie do domu nie wchodziła w rachubę. Mogłam niby iść do SWOJEGO, a nie narzeczonego mieszkania, ale mieszkał tam też mój ojciec, który wręcz wielbił Warrena ( imię narzeczonego). Zapewne za wszelką cenę kazałby mi wybaczyć i wziąć ślub ze zdrajcą.

 
Ale chcąc nie chcąc sen jednak przyszedł.


....



 -Oj panienko, panienko. Jak się zbudzisz to wszystko się zmieni....








Wiem, że krótkie, ale nie chciałam Wam naraz wszystkiego zdradzać, więc jest tyle ile jest :D + zawieszam rodzinkę Midletton i Lanę :( Ale nie myślcie sobie, że będzie tylko ta historia! Już biorę się za przyswajanie w grze nowego pomysłu, który zapewne pojawi się w następnym lub jeszcze następnym poście ^^

5 komentarzy:

  1. Fajna historia! :D ciekawi mnie ten facet... taki klimat lekko amazonkowy, czekam na kolejne posty :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Odrobinkę mroczny ten pan.. :D oby to nie było nic złego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie to wygląda, ciekawie to zrobiłaś i fajnie się to prezentuję, bardzo ciekawy pomysł. I fajnie ,że dalej grasz w the sims 2 , bo to naprawdę jest cenne.
    Zapraszam też do mnie również na bloga o simsach :
    http://mint-pogrywa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Super blog! Wpadłam i nie chcę z stąd wyjść! Ciekawie piszesz. W ogóle ciekawy blog! Zgadzam się. Ten pan jest trochę mroczny. Życzę dużo ciekawych postów i zapraszam do siebie:
    jestessimomaniakiem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń